5 maja – Święto św. Stanisława Kazimierczyka!


Kiedy myślimy o kanonizacji św. Stanisława Kazimierczyka zadajemy sobie pytanie: Czy kanonizacja średniowiecznego kapłana z Zakonu Kanoników Regularnych ma jakieś znaczenia dla nas żyjących w XXI wieku?
Czy ks. Stanisław z krakowskiego Kazimierza, który świetnie rozumiał problemy piętnastowiecznych parafian potrafi zrozumieć nasze problemy, ludzi żyjących w epoce technicznej? Aby odpowiedzieć sobie na te pytania spróbujmy zajrzeć do historii jego życia i przez pryzmat przeszłości popatrzmy na nasze dzisiejsze osobiste życie.
 
Kazimierczyk ciągle żywy
Po pierwsze Kazimierczyk, choć umarł w 1489 roku  jest ciągle żywy i skutecznie działa w niebie. W rok po jego śmierci, przy jego grobie Bóg dokonał 176 uzdrowień, które zostały udokumentowane. Do dzisiejszego dnia tych niezwykłych interwencji było kilkaset lub kilka tysięcy. Ludzi są uzdrawiani z wielu chorób, umacniani w realizowaniu trudnych obowiązków, podtrzymywani na duchu w ciężkich momentach życia. Dzięki skutecznej interwencji Kazimierczyka ludzie odzyskują wiarę w Boga miłującego i są uzdrawiani ze zranień duchowych i psychicznych. Po dziś dzień do jego grobu przybywają pielgrzymi potrzebujący szczególnych łask. Świadczy o tym księga podziękowań i próśb leżąca przy grobie. Nigdy nie odchodzą niewysłuchani.

 
Patron ludzi zabieganych
Patrząc na biografię Kazimierczyka zauważamy, że był człowiekiem żyjącym na pełnych obrotach: był kaznodzieją, wychowawcą nowicjuszy, spowiednikiem, zastępcą przeora, opiekował się chorymi. Pomimo wielu zajęć  nie utracił zdrowia, ani fizycznego, ani psychicznego. Jak to zrobił? W centrum jego życia wewnętrznego była Msza św., Słowo Boże, modlitwa. Zawsze przedkładał spotkanie z Bogiem nad akcyjność. Pomimo tylu zajęć zawsze był – jak pisze kronikarz – uśmiechnięty i we wszystkim bardzo miły. Potrzebny jest  nam ks. Stanisław Kazimierczyk, bo jest świetnym opiekunem „ciągle będących w biegu”: biznesmenów, dziennikarzy, rodziców, pracowników fabryk, studentów, uczniów… i zakonników. Uczy nas, zabieganych ludzi XXI wieku, jak żyć na pełnych obrotach i nie rozchorować się, nie utracić uśmiechu i pokoju w sercu. On pokazuje, że da się to zrobić. Można żyć na pełnych obrotach, ale pod jednym warunkiem, że zanim wyjdziemy do naszego zabiegania nakarmimy się Słowem Bożym i Eucharystią, że będziemy od czasu do czasu odpoczywać w Bogu, choćby na krótkiej modlitwie.
 
Udowadnia, że więcej szczęścia jest w dawaniu, aniżeli w braniu
Ks. Stanisław Kazimierczyk jest kanonizowany również po to, aby pokazać nam drogę do wewnętrznego szczęścia, do dobrego samopoczucia, do życia w pełni. Swoją osobą  pokazuje człowiekowi szukającemu szczęścia, że pogoń tylko za tym co materialne, za sławą, pieniędzmi, przyjemnością na dłuższą metę unieszczęśliwia, zabiera pokój, pogodę ducha, radość, dobre samopoczucie. Kazimierczyk był szczęśliwy i wolny, bo czynienie dobra dla innych dawało mu siłę wewnętrzną. Swoje akumulatory ładował, przez dobre czyny, uprzejmość, cichość, pokorę, cierpliwość i miłość. Poświęcał się dla potrzebujących. To dla tego już za życia nazywano go świętym, a on nieraz pomimo surowego zakonnego życia czuł przedsmak nieba. Gdyż więcej szczęścia daje dawanie, niż branie – czego uczył Pan Jezus.

 
Miłośnik wspólnoty i przyjaźni.
Kazimierczyk jest nam w XXI wieku bardzo potrzebny, bo swoim życiem pociąga nas do budowania wspólnot i ratowania się przed osamotnieniem. W epoce technicznej – Internetu i telefonów komórkowych – coraz częściej atakuje nas pokusa budowania tylko wirtualnych więzi i zaniedbywania realnych wspólnot i przyjaźni. Kazimierczyk cenił życie wspólnotowe i troszczył się o przyjaźń. Wstąpił do zakonu Kanoników Regularnych, który po dziś dzień ślubuje życie wspólnotowe. Nam, ludziom XXI wieku pokazuje, że we wspólnocie jest niezwykła siła. Kazimierczyk pociąga nas do budowania więzi wspólnotowych w rzeczywistości i codzienności, aby wyzwalać się z lęku, bezsilności, depresji. Najsłabsza wspólnota jest lepsza od osamotnienia. Wspólnota to lek na niszczący egoizm i mało skuteczny w użyciu indywidualizm.
Kazimierczyk może być także patronem przyjaźni i przyjaciół. Cenił przyjaźń i czerpał z niej siłę. Umiał  sobie rozsądnie dobrać przyjaciół.  Jan Kanty, Świętosław Milczący, Szymon z Lipnicy, Izajasz, Michał Giedrojc byli dla niego ogromnym wsparciem. Prawie wszyscy zostali wyniesieni na ołtarze. Niezwykła przyjaźń!

 
Duchowość Kazimierczyka „na topie”
Kanonizacja Kazimierczyka jest również po to, aby przypomnieć nam aktualną i świetnie działającą duchowość Devotio Moderna. Wszyscy kanonicy regularni od XV wieku do dziś żyją według duchowości ruchu Devotio Moderna (po polsku „nowoczesna pobożność lub współczesna pobożność”). Chociaż ta pobożność była współczesna ludziom średniowiecza to po dziś dzień jest aktualna. Przypomniał o niej Jan Paweł II w 2000 roku, kiedy to ogłosił Nową Ewangelizację. Nowa Ewangelizacja to nic innego jak Devotio Moderna. Polega na rozmiłowaniu w codziennej modlitwie Słowem Bożym i naśladowaniu Jezusa Chrystusa. Najważniejszą książeczką tego ruchu jest oczywiście „O naśladowaniu Chrystusa”, która powstała w XV dzięki Tomaszowi a Kempisowi z niderlandzkiego klasztoru Kanoników Regularnych. Kazimierczyk żył w stylu tej duchowości i uczył jej innych. Po dziś dzień ta sama książeczka jest wydawana i kupowana. Dla wielu stała się kołem ratunkowym życia. Czytali ją Mickiewicz, Prus, Żeromski, Słowacki, Norwid, Beethoven, Leibniz, czy Aleksander Wat. Właśnie po to, między innymi, jest kanonizowany Kazimierczyk, aby zabieganego, znerwicowanego, zalęknionego człowieka XXI wieku pociągnąć do Devotio Moderne, do Słowa Bożego, do książeczki a Kempisa, do miłującego Boga.

 
Kazimierczyk – owoc miłości rodziców
Kazimierczyk to owoc udanego wychowania przez kochających się rodziców. On sam jest świadectwem, że dobre wychowanie daje radość rodzicom i szczęście samemu dziecku, polega na zdrowej miłości i na byciu razem, a nie na sprawach materialnych. Matka Stanisława często chodziła z nim do kościoła i razem z nim się modliła. Pociągnęła syna do Boga i pobożności. Ojciec Stanisława kochał wszystkie te chwile, które mógł spędzić ze swym synem. Ponieważ był człowiekiem prawym ( był sędzią miejskim i rozsądzał sprawiedliwie spory) nauczył Kazimierczyka uczciwości. I takie połączenie pobożności i uczciwości sprawiło, że syn państwa Soltisów wyrósł na szczęśliwego i świętego człowieka.

 
Za co można podziwiać Kazimierczyka?
-Za godziny spędzone nad Ewangelią. Wstawał nawet w nocy, gdy inni zakonnicy spali. On mówi do każdego z nas: nie poddawaj się, żyj codziennie Pismem Świętym, a będziesz szczęśliwy. Będziesz wiedział jak żyć i będziesz światłem dla innych.
– Za wiarę w Eucharystię. On prawdopodobnie dużo więcej widział z tej Wielkiej Tajemnicy Wiary niż my.
– Za jego pokorę. Był wielkim profesorem pochodzącym z zamożnego domu, który zmywał naczynia z nowicjuszami, prał habity, przyjmował gości. A wszystko to robił jak pisze historyk Ranathowicz  z wesołym y wdzięcznym sercem. Był święty, a często korzystał ze spowiedzi. Był święty i nie przestawał prosić Boga za grzesznikami.
– Za to, że przez cały dzień, we wszystkich swoich wydarzeniach miał taki naturalny kontakt z miłującym Bogiem.
– Za samodyscyplinę. Pilnował się, aby nie ulec lenistwu. Był wierny modlitwie i nauce własnej. I wszystko to było w nim naturalne. Wypływało z wiary.
– Bo bardzo czcił Maryję; to chyba dzięki swojej matce, która w swoim życiu upodobniała się do Maryi.

 
Zakończenie
Zapewne jest to jakaś tajemnica, że człowiek będący autorytetem dla średniowiecznych mieszkańców Krakowa, którym nawet nie śnił się samolot, komputer, telefon i internet, może być przewodnikiem i mistrzem współczesnego człowieka. A może to jest tak, jak pisał Norwid: „Przeszłość to jest to, tylko cokolwiek dalej”. Świat zmienia się, ale człowiek ma ciągle to samo serce – tęskniące i pragnące kochać. Zawsze takie samo. Tylko, że w XXI wieku człowiek bardziej potrzebuje dobrego przewodnika niż 600 lat temu, bo w gąszczu informacji, medialnych manipulacji, reklamy, błyskawicznego przemieszczania się, zagubił drogę do swojego wnętrza. Nie wie, że prawda o nim, spokój, szczęście i miłość, której pragnie, recepta na życie – jest w nim, w jego wnętrzu, a kluczem do tego wnętrza jest Ewangelia. Na szczęście jest Kazimierczyk. I tak jak w 1903 roku ks. Augustyn Błachut w swoim referacie nazwał go Nieznanym Czcicielem Matki Bożej, tak dziś można go nazwać Nieznanym Krzewicielem Nowej Ewangelizacji – Devotio Maderna XXI wieku.
tekst: ks. Jarosław Klimczyk CRL

Udostępnij

Share on facebook
Share on google
Share on twitter
Share on linkedin
Share on pinterest
Share on print
Share on email