Mstów: Pogrzeb śp. księdza Kazimierza Błońskiego CRL

Zmarł 26 kwietnia, w wieku 89 lat, z których 69 przeżył w zakonie Kanoników Regularnych Laterańskich. Uroczystości pogrzebowe odbędą 30 kwietnia 2018 roku o godzinie 12:00 we Mstowie.
Wprowadzenie trumny do kościoła parafialnego we Mstowie nastąpi 29 kwietnia  o 18:00 i zostanie odprawiona Msza św. w intencji śp. ks. Kazimierza.  Po Mszy św. rozpocznie się czuwanie modlitewne parafian.
Kilka lat temu ks. Kazimierz udzielił wywiadu do kleryckiego czasopisma „Cor Unum”. Dzis przypominamy Jego opowieść…


„Historie zza klauzury” – z księdzem Kazimierzem Błońskim CRL rozmawia ksiądz Rafał Przestrzelski CRL
60 lat życia w kapłaństwie potrafi przynieść wiele ciekawych historii i zaskakujących sytuacji. Kilka lat temu na łamach „Cor Unum” ukazał się wywiad z ks. Kazimierzem Błońskim, w którym opowiedział o swoich perypetiach. Ks. Kazimierz jest jednak bardzo chętny do rozmów i zgodził się ponownie, tym razem z okazji swojego święta opowiedzieć o tym jak zdobył dyplom magistra, o sukcesach w kształceniu młodzieży akademickiej i o tym jak został napadnięty na plebanii w Rąpinie. Miłej lektury!
Rafał Przestrzelski: Księże Kazimierzu nieraz z satysfakcją wspomina Ksiądz o czasach gdy uczył ksiądz młodzież akademicką. Jak do tego doszło
Ks. Kazimierz Błoński: W czasach komunizmu w Polsce nie było religii w szkole. Odbywała się w salkach parafialnych. Zaistniał  problem dokształcania religijnego młodzieży. U nas w Krakowie też kuria domagała się, by otworzyć douczanie religii młodzieży akademickiej. Wizytator ks. Teofil Widełka do tego nauczania wytypował mnie. Wydawało się to śmieszne dla kolegi i w zachwycie zawołał: „Błoński będzie uczył akademików!”. Ale drugi kolega zgasił go. – Maturę zdałeś?? Jeśli nie zdałeś, nie pchaj się do akademików. Zacząłem prowadzić młodzież akademicką. Dla zachęty powiedziałem im: „jeśli będziecie systematycznie uczęszczać na konferencje akademickie, to w czasie wakacji pójdę z wami na obóz turystyczny” ( takich ludzi- akademików – nie można już straszyć dwójką, albo sabą oceną z zachowania). Myślałem, że cała sprawa pójdzie w zapomnienie. Przyszły wakacje, a oni się przypomnieli -a jak wygląda sprawa naszego obozu turystycznego? Odpowiedziałem -dobrze! Kto chce iść, niech się wpisze na listę. Trasa: Gdańsk – Sopot – Oliwa – Grunwald. Moim zadaniem było pilnować wyznaczonego kierunku i postarać się o nocleg, bo obóz trwał 2 tygodnie. Dziewczęta przygotowywały posiłek: śniadania i kolacje. Obiady jedliśmy w restauracjach. Chłopcy robili zakupy, a dziewczęta wydzielały porcje. Ludzie byli nam bardzo życzliwi. Kiedy rano powiedzieliśmy: „pójdziemy do kościoła, wrócimy z kościoła, zjemy śniadanie i pójdziemy dalej” pewna gospodyni  nam odpowiedziała: „my też wychodzimy wcześnie w pole i zabieramy ze sobą krowy. Bo gdy rosa na pastwiskach i chłodno, lepiej się pasą. Klucz do domu zostawimy wam w umówionym miejscu. Wrócicie z kościoła, otworzycie dom, a na stole będzie chleb, masło i wędlina. Zjecie śniadanie. Dziewczęta – było ich 10 – niech naczyń nie myją. Cały rok się uczyły, zmęczone niech sobie odpoczną. Ja naczynia umyję, gdy wrócę z pola. Pieniądze za to wszystko zostawicie nam na stole – tyle ile w innych miejscach płaciliście. Zamkniecie z powrotem dom, a klucze zostawicie w tym samym miejscu skąd wzięliście  i pójdziecie dalej”. Fakt godny zastanowienia, że gospodarze tych domów darzyli nas zaufaniem. Zostawiali nam klucze do całego domu 16 obcym ludziom. Mogło kogoś pokusić żeby coś z tego domu sobie wziąć. Ale oni nie obawiali się nas. To są zalety takich obozów turystycznych! Obozy  wychowują, uczą przyjaźni między sobą i wzajemnej pomocy.
R.P. Żeby uczyć młodzież akademicką potrzebował ksiądz tytułu naukowego. Z tego co wiem, w tamtych czasach nie łatwo było nawet zdobyć maturę.
K.B. W naszej grupie zdających maturę było 28 osób i zdało tylko 7, a w tym ja. Koledzy i przełożeni namawiali mnie żebym napisał magisterium, ale w tym czasie Minister Nauczania i Wychowania Publicznego wydał rozporządzenie. Pracownicy, którzy studiowali od roku no… (tu kłopoty z pamięcią -red.) mają być traktowani jako magistrzy zarówno przy obejmowaniu pracy, jak i przy wynagradzaniu za pracę. Uważam ten gest ministra za prezent dla studiujących w tym okresie. Widocznie to nauczanie objęte było specjalnym nadzorem.
R.P. Wspominał ksiądz kiedyś, że przeżył napad…
W Rąpinie  o 1:30 w nocy zapukało mi do okna 7 bandytów, którzy zawołali: „oddaj pieniądze, nie obronisz się, bo jest nas siedmiu”! Jednego już koledzy przez okno pchali do pokoju. Nogi już miał na parapecie okna. Ale ja nie załamałem się. Nie prosiłem o zmiłowanie, tylko chwyciłem krzesło i po tych nogach go uderzyłem. Zabolało go. Zawołał, żeby go wycofali z tej akcji. Kiedy brat jego rozrabiał mi na lekcji religii i zagroziłem mu, że jak się nie uspokoi to dostanie tak jak jego brat (był w 7 klasie). Tak się biedny wystraszył, że do końca roku szkolnego na lekcjach religii miałem z nim kompletny spokój. Przed sądem postawiła go policja. Tłumaczył się, że on nie wybijał księdzu okien, a wrócił z więzienia na przepustkę i idąc odwiedził kolegę. Wracając do domu widzi, że jedzie policja. Policjanci chwycili go i wytoczyli mu proces. On tłumaczył się, że nie wybijał okien księdzu. Wracając od kolegi zobaczył policję i skrył się za drzewo, ale policja go zwinęła, zawiozła na posterunek i zarzucają mu że wybijał księdzu okna. Sędzia zwrócił się do mnie z pytaniem czy go poznaję. Ja natomiast byłem krótko w parafii, a była noc. A odpowiedź moja, że poznaję, mogła pociągnąć ze sobą przykre następstwa. Odpowiedziałem, że nie poznaję. Policja sporządziła dokładny protokół i oddała do sądu. Na ten temat wypowiedział się prokurator: „ksiądz ma rację, że nie poznaje. Była noc i był ksiądz krótko w parafii.” Oskarżony dostał za ten wyczyn 130 dni więzienia.
W czasie przepustki odwiedził pewną kobietę i chciał by oddała mu emeryturę. Prawdopodobnie ją udusił. Jak potoczyły się jego losy dalej to nie wiem.
R.P. Na szczęście Księdzu nic się nie stało i dożył ksiądz wspaniałego wieku. Życzę księdzu radosnego świętowania jubileuszu w naszej wspólnocie i dobrego zdrowia!
K.B. Dziękuję i pozdrawiam czytelników „Cor Unum”
 
 
 
 

Udostępnij

Share on facebook
Share on google
Share on twitter
Share on linkedin
Share on pinterest
Share on print
Share on email